Postby Majałza » Tue Jul 19, 2011 6:09 pm
czytam i widzę, że choroba w rodzinie ma jednak jakiś wpływ na zdrowie pozostałych jej członków,
czy to dziedziczenie, czy podatność nie wiem.
Moja mama też jest chora, ma 64 lata, a zachorowała w wieku 20 lat.
Leków nie chciała brać, bo źle na nią działały.
Teraz już od wielu lat bierze tylko estazolam nasennie.
Ja pamietam 3 ataki jej choroby, zawsze rozpoczynały się wielodniową, całkowitą bezsennością, potem dołączały się urojenia i omamy słuchowe, aż wreszcie traciła kontakt z rzeczywistością.
Na szczęście tak gdzieś po miesiącu powracał "marny" sen i mamie robiło się lepiej.
Całe życie męczę się, widząc cierpienie mamy i boję się nawrotów.
Ona cały czas wierzy w swoje urojenia, że ktoś ją obserwuje i podsłuchuje
i bardzo mało śpi.
Jednak nigdy nie oddałabym jej do szpitala, bo jest bardzo delikatna, a poza tym niegroźna dla otoczenia.
Dla mnie smutne i ciężkie jest to, że ona nie wierzy w jakąkolwiek pomoc i na siłę nie da się jej przekonać, lepiej jest obchodzić się z nią łagodnie.
Jest jeszcze sprawa dziedziczenia tej choroby.
Moja babcia, mama mamy, popełniła samobójstwo w wieku 72 lat,
a wcześniej przez wiele lat była przekonana, że mąż ją zdradza, choć on temu zaprzeczał i nie było dowodów.
Ja od dziecka byłam nadwrażliwa, lękliwa, z bujną wyobraźnią,
bałam się duchów, upiorów, śmierci i... życia, ale może to skutek doznanych przeżyć.
Teraz mam depresję i myśli samobójcze, leczę się u psychiatry.
Często wydaje mi się, że wszyscy są przeciwko mnie, że mnie nienawidzą i pragną mojej śmierci.
Dobrze, że ten stan szybko mija, bo chcę się wtedy zabić.
Boję się o mojego dorastającego syna , czy jemu też grozi jakaś choroba psychiczna?
Jest nadpobudliwy i wybuchowy,
ostatnio trudno mu się skupić nad nauką, nie wiem co przeżywa, bo jest skryty,
czuję, że może mieć problemy emocjonalne, tak jak ja i moja rodzina, chyba ,że to tylko
trudności dojrzewania. Nie wiem, czy zostawić go w spokoju, okazując jedynie całkowitą akceptację,
czy mobilizować go do nauki i działania?