Zbyszku, ale neuroleptyki działają na zasadzie narkotyku. Przecież narkotyki też są stosowane jako medykamenty w medycynie konwencjonalnej. Głównie chodzi o cel, w jakim się je stosuje. Inaczej pisząc: Acodin, rewelacyjny lek na kaszel, w formie przedawkowanej w celu osiągnięcia pewnego stanu psychofizycznego staje się już narkotykiem. Morfina - lek czy narkotyk? Gdyby nie morfina, moja mama mając zmiażdżoną nogę w wypadku prawdopodobnie umarłaby z bólu.zbyszek pisze:To nie radykalizm Dan, lecz elementy propagandy są tu kłopotem. Dawid zamiast prowadzić w dziale antypsychiatrii rzeczową dyskusję na temat tego, czy neuroleptyki można przyrównać do narkotyków, a psychiatria jest mitem usilnie stara się propagować swoje poglądy w pouczający sposób wbrew tym zastrzeżeniom w dyskusji. Nikt kto słyszał głosy nie lubi być pouczanym, że głosy to jakieś nieporozumienie, lecz wielu chętnie podejmie polemiczną dyskusję z tymi przekonaniami.
To forum służy wolnej dyskusji, a nie nauczaniu innych. Najwartościowsze są relacje z własnych przeżyć. Dlatego proszę Dawida, żeby nie starał się "nauczać" lecz podjął dialog w odpowiednim dziale tj dziale antypsychiatrii. Wybierz proszę jeden własny wątek, Dawid i postaraj się zarazić argumentem, a nie usilnym powtarzaniem w stosunku do nowych użytkowników.
ps. Sorry Dan, ale z Solidarnością to ma niewiele wspólnego. Solidarność nie była wcale radykalna - było odwrotnie !
Więc mimo wszystko, neuroleptyki, których zamierzeniem jest oddziaływać na ośrodkowy układ nerwowy, i mózg czyli jednostkę centralną, jak każda substancja nazywana narkotykiem, klasyfikuje się tak samo. Inna rzecz, że w przypadku psychozy, to one są w stanie najszybciej z tego stanu pacjenta wyciągnąć.
Tak naprawdę, jest wiele możliwości leczenia schizofrenii. Jednak, jak już pisałem gdzieś wcześniej, argumentem są: czas leczenia, fundusz i konieczna ilość personelu.
Dlatego taki ruch, jak antypsychiatria (który, powtórzę się, jest dla mnie czymś w rodzaju fanatyzmu religijnego) ma miejsce bytu. Nie trzeba zwalczać, a współpracować. Bo nie ulega wątpliwości, że psychiatria i leki działają. Tak, jak psychologia. Może jeszcze niedoskonale, ale biorąc pod uwagę raczkujący wiek tych dziedzin, to nie powinno nikogo dziwić. Sama medycyna jest dużo starsza, dlatego już teraz możliwe są operacje usunięcia tętniaka nawet bez otwierania czaszki!
Stąd bezsensem wg. mnie jest zwalczanie się wzajemne. Jeszcze zbyt mało wiadomo, żeby można było z całą pewnością stwierdzić, że "psychologicznie nie można wyleczyć schizofrenii", lub, że "farmakologicznie nie można wyleczyć schizofrenii". Jak narazie, najlepsze rezultaty daje połączenie jednej i drugiej metody. I to stanowczo można potwierdzić.
Jeszcze słówko nt. głosów, schizofrenii i doświadczania emocji oraz tych wcześniejszych. Oczywiście, że są faktem, ponieważ są doświadczane. To tak, jakby twierdzić, że myśl (lub proces myślenia) nie jest faktem. Dowodów, na to, że schizofrenia jest stricte chorobą w pojęciu czysto medycznym może i tak do końca nie ma. Jednak w ujęciu społecznym już są. Schizofrenia (czymkolwiek by nie była) skutecznie utrudnia osobie jej doświadczającej funkcjonowanie w świecie na jakim żyjemy. A to już wtórnie powoduje somatyczne pogorszenie stanu zdrowia.DawidWarsaw pisze:Ta - tłumacz wszystko "chorobą", na którą NIE MA DOWODÓW naukowych.
A co do Solidarności, to wahałem się z tym porównaniem. I słusznie.
Miałem na myśli kontrsiłę, przeciwny pogląd. Na tyle przeciwny i na tyle silny, aby miał szansę przebicia.
Może feminizm jest tu lepszym przykładem. Był na tyle radykalny i na tyle mocno propagowany, że aż agresywny. Ale to właśnie po to, żeby pewne cele osiągnąć dzięki niemu. Oczywiście fanatycznym feministką niezmiennie proponuję kilof w rękę i wycieczkę do kopalni w celach zarobkowych
