Praca jako terapia ?.
Moderator: moderatorzy
-
- bywalec
- Posty: 9915
- Rejestracja: sob kwie 06, 2013 1:02 pm
- Status: Elektrotechnik
- płeć: mężczyzna
- Gadu-Gadu: 63718896
Praca jako terapia ?.
Tkwię w pracy której nienawidzę w całej rozciągłości jestem już w niej prawie siedem lat i kiedy wychodzą ze mnie frustrację z wykonywaniem swoich obowiązków pojawia się również schizofreniczne skrzywienia zaburzenia, które rujnują mnie nerwowo. Po latach wykonywania tego do czego się przymuszam problem we mnie narósł nie chcę zaczynać czegoś od początku i nie chcę kontynuować to co obecnie wykonuję.
Często mam duże poczucie jakiejś szczęśliwości przy wykonywaniu swoich obowiązków jakbym wykonywał coś cudownego kiedy czymś takim nie jest z jakąś sugestią żeby nie rozmyślać nie zastanawiać się. Czuję się wówczas jakbym musiał jeść odchody, które ktoś polał sokiem malinowym i poperfumował w dodatku kazał sobie wmawiać jakie to dobre i nie rozmyślać przy jedzeniu tego. Dziwne poczucie szczęśliwości stanowi dodatkową udrękę, która mnie rujnuje. Moim marzeniem było spełnianie się zawodowo oraz chciałem móc coś osiągnąć w zawodzie. Dzisiaj tkwię w jakimś anty-marzeniu. W dodatku kiedy próbuję zmienić pracę to moi przyszli pracodawcy widzą mnie w tym samym albo w czymś podobnym.
Jak Wy kochani sobie radzicie w pracy ?. Myślę że choroba dotyka i Was w pracy każdy ma swój problem i swoje spostrzeżenia zachęcam do dzielenia się nimi. Kto z Was jest aktywny zawodowo ?. Jakie są Wasze problemy i jak sobie z nimi radzicie ?. Może opowieść forumowiczów o kłopotach lub wręcz przeciwnie o szczęściu pomoże komuś ?. Jeśli moja choroba jest aktywniejsza przez to że wykonuję coś czego nienawidzę to może jest ktoś kto wykonuje to co lubi i pomaga mu to ?. Czy praca może być dobrą formą terapii i wsparcia ?. Piszcie proszę jestem bardzo ciekaw bo nadal walczę o zmianę pracy. Mam nadzieję równierz że może ktoś odkryje nową drogę w Waszych postach i mu to pomoże.
Często mam duże poczucie jakiejś szczęśliwości przy wykonywaniu swoich obowiązków jakbym wykonywał coś cudownego kiedy czymś takim nie jest z jakąś sugestią żeby nie rozmyślać nie zastanawiać się. Czuję się wówczas jakbym musiał jeść odchody, które ktoś polał sokiem malinowym i poperfumował w dodatku kazał sobie wmawiać jakie to dobre i nie rozmyślać przy jedzeniu tego. Dziwne poczucie szczęśliwości stanowi dodatkową udrękę, która mnie rujnuje. Moim marzeniem było spełnianie się zawodowo oraz chciałem móc coś osiągnąć w zawodzie. Dzisiaj tkwię w jakimś anty-marzeniu. W dodatku kiedy próbuję zmienić pracę to moi przyszli pracodawcy widzą mnie w tym samym albo w czymś podobnym.
Jak Wy kochani sobie radzicie w pracy ?. Myślę że choroba dotyka i Was w pracy każdy ma swój problem i swoje spostrzeżenia zachęcam do dzielenia się nimi. Kto z Was jest aktywny zawodowo ?. Jakie są Wasze problemy i jak sobie z nimi radzicie ?. Może opowieść forumowiczów o kłopotach lub wręcz przeciwnie o szczęściu pomoże komuś ?. Jeśli moja choroba jest aktywniejsza przez to że wykonuję coś czego nienawidzę to może jest ktoś kto wykonuje to co lubi i pomaga mu to ?. Czy praca może być dobrą formą terapii i wsparcia ?. Piszcie proszę jestem bardzo ciekaw bo nadal walczę o zmianę pracy. Mam nadzieję równierz że może ktoś odkryje nową drogę w Waszych postach i mu to pomoże.
Re: Praca jako terapia ?.
.
Ostatnio zmieniony ndz paź 06, 2013 3:55 pm przez Margareth, łącznie zmieniany 1 raz.
Nie ma już nic za ścianą powiek.
Re: Praca jako terapia ?.
.
Ostatnio zmieniony ndz sie 24, 2014 12:01 pm przez Niebieska, łącznie zmieniany 1 raz.
-
- bywalec
- Posty: 9915
- Rejestracja: sob kwie 06, 2013 1:02 pm
- Status: Elektrotechnik
- płeć: mężczyzna
- Gadu-Gadu: 63718896
Re: Praca jako terapia ?.
Kiedyś tkwiłem w sporej depresji i tak miałem nie wiem jaka jest Twoja sytuacja może spróbuj w sobie obudzić jakiegoś łowce. U mnie schizofrenia podkopywała wiarę w siebie np. nie znając przepisów myślałem poradzę sobie w tym ukończyłem w końcu kierunkowe studia doczytam przecież to nie trudne nauczę się w tym zakresie jestem dopiero po szkole mam prawo tego nie wiedzieć. Wówczas pojawiała mi się ta rujnująca paranoja jakby mi coś tłumaczyło że tak naprawdę to tylko wydaje mi się że się nauczę to jest coś na wyrost wewnątrz mnie jakaś mania która powoduje że wydaje mi się iż wszystko potrafię pomimo że paranoidalne ale jakimiś negatywnymi uczuciami wciskało mnie w dół.Niebieska pisze:Ja chciałabym bardzo pracować, jednak wciąż mnie coś powstrzymuje przed zrobieniem pierwszego kroku i rozpoczęciem szukania pracy na wakacje. Boję się, że sobie nie poradzę, że zostanę szybko zwolniona, boję się porażki... Ale z drugiej strony.. Jak nie spróbuję, to się nie przekonam. A na pewno taka praca może dodać dużo pewności siebie i wiary we własne siły. Nieważne jaka praca, byleby nie siedzieć w domu. A jak zwolnią - trudno, poszukam sobie czegoś innego. Niby tak piszę, a barierę mam cały czas... Liczę na to że ktoś na tym forum mi da motywacyjnego "kopniaka"
Poprzez schizofreniczne piekło nerwów wpadłem w pracę które nienawidzę. Dzisiaj jestem pełen wściekłości i frustracji że mam tak mizerne perspektywy przez moje "wartościowe" doświadczenie. Ocenił mnie rynek pracy co jeszcze mocniej podbiło moją wściekłość. Zostałem wpuszczony przez piekło w drogę którą nie chciałem się udać i dzisiaj patrząc na swój wiek oraz perspektywy rozsadzają mnie nerwy.
Jeżeli kiedykolwiek stworzę coś własnego lub gdzie kol wiek będę miał możliwość to będę dawał szansę ludziom przeróżnego "pokroju" od tych którzy znaleźli się na śmietniku życiowym po ludzi z zaburzeniami umysłowymi.
Uwierzcie mi lepiej chodzić drogami które są zgodne z naszym powołaniem. Praca zgodna z zainteresowaniami stanowiła sporą część mojej drogi życiowej. Schizofrenia udupiła mnie w pracy której nie cierpię pojawiły się duże problemy od których eksploduje nerwowo.
Praca oraz rodzina to były moje drogi którymi chciałem chadzać nie dla każdego chyba jednak są one ważne ale każdy ma coś co lubi jakąś drogę w jaą chciałby podążyć. Nie wiem czy to jest mankament mojej choroby ale po studiach nie mogłem nigdy żyć zgodnie z sobą schizofrenia mnie rujnowała zawsze odczuwałem jakby mnie coś siłą próbowało przestawić na inne tory tam gdzie chadzać nie chciałem np. jeśli praca była dla mnie ważna to schizofreniczne piekło nerwowe pchało mnie w pracę której nienawidziłem jeśli nie chciałem być samotny to znalazłem się w towarzystwie z którymi nie mam nic wplecionego np. wolę teatr a oni wolą do pabu itp
